Przejdź do treści

Subaru Solterra w parkach narodowych – rozmowa z Bartłomiejem Zubkiem, pracownikiem Tatrzańskiego Parku Narodowego

Kacper Mucha
Dziennikarz motoryzacyjny

Dlaczego praca w parku to spełnienie marzeń? W jaki sposób wykorzystuje się tutaj samochody? Jak w tych trudnych warunkach sprawdzają się elektryczne Subaru Solterry, których 33 egzemplarze trafią do parków w ramach projektu „Elektro Parki”? Odpowiedzi na te pytania poznaliśmy w rozmowie z pracownikiem Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN).

Grudzień, temperatura w górach spadła poniżej zera, niebo spowiły chmury, a na drogach zalega kilka – kilkanaście centymetrów śniegu. W Tatry dotarliśmy Subaru Outbackiem (link do filmu), samochodem wręcz stworzonym do tak ekstremalnych warunków, jednak to nie ten model jest bohaterem dzisiejszej opowieści. Zza rogu budynku Tatrzańskiego Parku Narodowego wyłania się Subaru Solterra, elektryczny SUV, który przez ostatnie tygodnie testowany był przez strażników TPN.

Zobacz więcej: Lista dealerów Subaru w Polsce | Samochody Subaru dostępne od ręki

To w pewnym sensie ostateczny sprawdzian przed tym, gdy strażnicy parku odbiorą zamówione przez siebie dwa egzemplarze Solterry. Trafią one do czynnej służby w ramach programu „Elektro Parki – elektromobilność w parkach narodowych”, prowadzonego przez NFOŚiGW (Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej). W ramach tej akcji siedemnaście polskich parków narodowych poszukiwało, w formie przetargu, elektrycznego SUV-a z napędem na cztery koła i dużym prześwitem. Nie mogło być inaczej – Subaru okazało się najlepszym wyborem, a pierwsze egzemplarze Solterry już trafiły do wybranych parków.

Z czarnej Solterry, oklejonej zielonymi grafikami sygnalizującymi udział Subaru w programie „Elektro Parki”, wysiada Bartłomiej Zubek. To rodowity Podhalanin, człowiek prywatnie i służbowo związany z Tatrami, a w ostatnich tygodniach – użytkownik elektrycznego SUV-a marki Subaru. Jakie zdanie, po kilkutygodniowej próbie, ma na temat Solterry pracownik Tatrzańskiego Parku Narodowego?

Kacper Mucha: Nie zliczę, która to moja wizyta w Tatrach, ale powtórzę jak zawsze: pięknie tu!

Bartłomiej Zubek (TPN): Tatry o każdej porze roku urzekają swoim pięknem. Cieszę się, że pomimo niezliczonych wizyt nadal ich widok się nie znudził. Nam też Tatry przynoszą wiele radości, chociaż codziennie je oglądamy, pracujemy tutaj i spędzamy wolny czas. Zgadzam się – po prostu pięknie tu i to piękno przyrody daje i nam, miejscowym, i  gościom wiele pozytywnej energii.

K.M.: Dla Ciebie,  strażnika Tatrzańskiego Parku Narodowego to już codzienność. Czy po latach pracy nadal zwracasz uwagę na wyjątkowość tego regionu?

B.Z.: Moja rodzina związana jest z Podhalem i Tatrami od ponad pięciu pokoleń – przerabialiśmy niemal wszystkie możliwe zajęcia i zawody – od pasterstwa, pracy w tatrzańskich kopalniach i hutach, muzykowania, zdobywania tatrzańskich szczytów, uprawy roli, po sport, ratownictwo górskie, przewodnictwo, aż po pracę na rzecz ochrony przyrody oraz szeroko pojętą obsługę ruchu turystycznego. W tym miejscu nie ma tak naprawdę codzienności, cały czas coś się zmienia, coś się dzieje. Dostrzegamy od wieków, jak i dzisiaj, że właśnie wyjątkowość tego regionu daje nam tyle możliwości, iż nie sposób się tu nudzić.

K.M.: Widoki, świeże powietrze, bliskość natury, wolność – czy to sprawiło, że uznałeś park narodowy  za idealne miejsce pracy dla Ciebie? 

B.Z.: Tak, te właśnie wartości sprawiają, że praca związana z tym miejscem czyni je idealnym. Kontakt z naturą i wolność zresztą towarzyszyła moim przodkom, odkąd osiedli na Podhalu, więc pewnie mamy to już we krwi. Dlatego też „ciągnie wilka do lasu”, więc bardzo doceniam możliwość pracy związanej z przyrodą.

K.M.: A prywatnie też jesteś związany z Tatrami? Chociażby poprzez częste wędrówki czy inną aktywność fizyczną?

B.Z.: Mieszkam tu od urodzenia, tutaj się wychowałem. Wyższe wykształcenie zdobyłem na uczelni w Krakowie, więc nie było mnie w Zakopanem jedynie przez pięć lat, ale nawet podczas studiów często przyjeżdżałem w Tatry, żeby przewietrzyć płuca i głowę. W tamtych czasach wędrowało się sporo i długo. W czasie odbywania kursu przewodnika tatrzańskiego tygodniami przemierzaliśmy Tatry Polskie i Tatry Słowackie od schroniska do schroniska. W zimie chodziło się dawniej nie na skiturach, ale na nogach, z nartami przypiętymi do plecaka po to, żeby zaliczyć jeden upragniony zjazd z Kasprowego. O skiturach jeszcze mało kto wiedział, a dostępność takiego sprzętu była niewielka. Teraz, chociaż są większe możliwości sprzętowe, wędruję po Tatrach znacznie mniej, głównie z uwagi na obowiązki rodzinne i zawodowe, ale też z uwagi na znacznie większy ruch turystyczny. Gdy w Tatrach jest tłoczno, wybieram się samotnie lub z bliskimi na długie skiturowanie w niższe pasma górskie otaczające Tatry, żeby porządnie odpocząć i wyciszyć się. Tam można odetchnąć od hałasu, spalin, pędu życia i nacieszyć się dziką przyrodą, a także swoim towarzystwem. Jednak od czasu do czasu lubię też pójść w Tatry na długą wędrówkę mniej uczęszczanymi szlakami. Najbardziej lubię całodzienne „wyrypy” skiturowe w marcu i na początku kwietnia. Słońce daje wtedy tyle energii, że w człowieka wstępują niemal nadludzkie siły i można by wędrować bez końca.

K.M.: Takich miejsc jak Tatrzański Park Narodowy nie ma w Polsce wiele, czy więc nie powinien to być teren objęty całkowitym zakazem używania samochodów?

B.Z.: To fakt, jest to nasza polska perełka, takie Alpy w miniaturze, niezwykle cenny obszar, o który wszyscy powinniśmy się troszczyć. Zdaję sobie jednak sprawę, że całkowicie nie da się wyeliminować ruchu samochodów na obszarze chronionym –chyba że wszyscy zostalibyśmy sportowcami i wszędzie za wszystkimi sprawami biegali. To raczej niemożliwe, bo park to spory obszar. Ale ograniczenia ruchu pojazdów muszą funkcjonować i moim zdaniem powinniśmy używać samochodów tylko wtedy, gdy jest to absolutnie niezbędne. Zresztą w pracy wyznaję zasadę, że jeśli mogę się gdzieś dostać bez samochodu, to tak robię. Na nogach i na nartach jest możliwość dojścia wszędzie, w niektóre miejsca można wjechać na rowerze, czy też użyć dostępnego u nas w pracy od jakiegoś czasu jednośladu z napędem elektrycznym. Samochód przydaje mi się głównie w czasie złej pogody, w porze zimowej i wtedy, gdy muszę coś przetransportować. Moje koleżanki i koledzy z pracy zapewne też w wielu przypadkach nie mogą się obejść bez samochodu czy innego pojazdu, np. jednośladu czy quada. Przy wykonywaniu codziennych czynności związanych z ochroną przyrody, jej monitoringiem i z organizacją ruchu turystycznego pojazdy są konieczne. Zresztą nie tylko my pracujemy na terenie parku – działają tu też służby ratownicze, obsługa schronisk, kolei linowych itd. Zatem całkowity zakaz używania samochodów nie jest do spełnienia.

K.M.: Skoro, jak mówisz, samochody są niezbędne w pracy strażników parku, ratowników górskich czy pracowników schronisk, to czy właśnie przyszłością w takich miejscach mogą stać się auta elektryczne?

B.Z.: W mojej ocenie jak najbardziej, chociaż w tym temacie jest wielu sceptyków, a nawet przeciwników. Samochody elektryczne jednak mają tę bardzo znaczącą przewagę, że nie powodują emisji spalin. Z tym faktem nie da się dyskutować. Mają oczywiście wiele innych zalet w porównaniu z pojazdami spalinowymi, ale można by też wyliczać wady – chociażby to, że nie wszystkie pojazdy specjalistyczne da się w chwili obecnej napędzać prądem. Jednak z powodzeniem elektryki mogą zastąpić wszelkie pojazdy używane na co dzień, a tych jest najwięcej.

K.M.: Co, z perspektywy natury, jest większą zaletą takich aut jak Subaru Solterra – brak emisji spalin czy hałasu?

B.Z.: Z perspektywy ochrony przyrody i środowiska zdecydowanie brak emisji spalin, no i jeszcze do tego brak możliwości skażenia środowiska w skutek wycieku olejów czy paliw. Emisja hałasu jest też istotna, ponieważ cisza na obszarach parków narodowych jest dobrem chronionym. Brak emitowania dźwięków przez samochody elektryczne bywa jednak czasem przekleństwem. Mam tu na myśli próbę dojazdu do jakiegoś miejsca drogą, po której poruszają się tłumy ludzi przyzwyczajonych do warkotu diesla. Przejazd w takich warunkach elektrykiem wymaga sporej cierpliwości i czasu. W takim przypadku może lepiej przejść się na piechotę.

K.M.: Usłyszeliśmy plotkę, że wielu strażników parków ucieszył fakt, że to Subaru wygrało przetarg w programie „Elektro Parki – elektromobilność w parkach narodowych”, przez dobre wspomnienia z jazdy spalinowymi modelami marki. Czy to prawda?

B.Z.: Sam nie jeździłem nigdy samochodem marki Subaru, no może tylko jako pasażer, więc nie mam zbyt wiele wspomnień z tą marką. Mój debiut w Subaru to właśnie Solterra i jestem mile zaskoczony tym samochodem. Moje koleżanki i koledzy z pracy, którzy mieli okazję pojeździć Solterrą, również wypowiadali się o tym aucie w pozytywny sposób. Kilka osób używa u nas prywatnie samochodów marki Subaru i jeszcze nie słyszałem, żeby ktoś w górach narzekał na te auta. Widuje się je – starsze i nowsze, czasem prawie całkowicie wyeksploatowane, zardzewiałe, ale nadal sprawne. Myślę, że marka Subaru kojarzy się dobrze z pracą i codziennością w górskich warunkach, więc pewnie wiele osób ucieszy ten fakt, że w góry wkroczy wkrótce elektryczna wersja sprawdzonych rozwiązań.

K.M.: Przez kilka tygodni w Tatrzańskim Parku Narodowym mogliście testować Subaru Solterrę, a już za moment Waszą flotę uzupełnią na stałe dwa egzemplarze – zdążyłeś sprawdzić Solterrę w tym trudnym terenie?

B.Z.: Tak, podczas testów mieliśmy okazję wjeżdżać praktycznie w te same miejsca, w które na co dzień wjeżdżamy ze współpracownikami przy wykonywaniu naszych obowiązków, i Solterra w niczym nie ustępowała naszym samochodom służbowym. Radzi sobie w terenie znakomicie, nigdy nie brakuje mocy na podjazdach, a napęd jest przede wszystkim bardzo precyzyjny, w szczególności przy manewrowaniu w ciasnych drogach leśnych. Po błocie auto też „szło” dobrze i nigdzie nie udało się nam utknąć. Jednak dobrze dopracowany napęd i jego funkcje sterowane elektronicznie dają poczucie pewności i spokoju, że zawsze się dojedzie na miejsce i wróci z powrotem.

K.M.: Debiut elektrycznego SUV-a Subaru w TPN zbiegł się z okresem zimowym. Jak Solterra radzi sobie w śnieżnych warunkach?

B.Z.: Śnieżne warunki mieliśmy przez jakieś dwa tygodnie listopada, nie stanowiły dla Solterry żadnego problemu. Wbrew obiegowym opiniom elektryk nie zamarzł, nie stracił zasięgu, nie było problemów z „odpalaniem” jak w przypadku naszych niektórych diesli. Zawsze dojechaliśmy tam, gdzie trzeba – czy to pod schronisko na Hali Gąsienicowej, czy do Doliny Chochołowskiej. Jeździło się znakomicie i jeszcze bardziej była odczuwalna cisza napędu elektrycznego, ponieważ terenowe drogi stały się gładkie i miękkie pod warstwą śniegu.

K.M.: A czy podczas jazdy w terenie jakieś cechy auta wyróżniają się najbardziej – może stały napęd na wszystkie koła, system X-MODE i Grip Control lub ponadprzeciętny prześwit?

B.Z.: Moim zdaniem napęd na wszystkie koła i spory prześwit stanowią o największej przydatności tego samochodu elektrycznego w terenie. W zwykłej codziennej pracy w górach takie cechy są najbardziej poszukiwane i doceniane, aczkolwiek w trudniejszych warunkach– mam na myśli jazdę po błotnistych podjazdach– funkcje X-MODE i Grip Control pomogły mi się „wygrzebać” i nie zostać na noc na odludziu.

K.M.: Czy wykonywanie swoich obowiązków autem elektrycznym ma mniej negatywny wpływ na obserwacje dzikich zwierząt?

B.Z.: Może nie tyle na same obserwacje dzikich zwierząt, ponieważ nie „tropimy” ich z użyciem pojazdów, co zapewne ma mniej negatywny wpływ na przyrodę i na turystów. Już sam fakt braku emisji spalin jest wystarczającym argumentem, żeby w codziennej pracy wybrać właśnie taki pojazd do poruszania się na obszarze chronionym, zamiast kopcić dieslem zarówno zwierzętom, jak i ludziom.

K.M.: Czy istnieją jakieś specyficzne obszary parku, gdzie samochód z napędem elektrycznym jest szczególnie przydatny?

B.Z.: Wydaje mi się, że każdy obszar każdego parku narodowego jest tak cenny, że wart jest wszelkich możliwych starań związanych z ograniczeniem emisji szkodliwych substancji i hałasu. Napęd elektryczny jak najbardziej wpisuje się w cele związane z całokształtem ochrony przyrody ożywionej i nieożywionej.

K.M.: Solterra ma ponad 400 km zasięgu, chociaż w tak trudnych warunkach może być on mniejszy. Czy kiedykolwiek zabrakło „baterii” podczas Twojej codziennej pracy?

B.Z.: O, to zdecydowanie niemożliwe, żeby zabrakło „baterii”. Brakowało nam raczej czasu, żeby zużyć cały akumulator energii w ciągu jednego dnia. To naprawdę spora „bateria” i do tego hamowanie regeneracyjne, dzięki któremu spora część energii wracała do niej na zjazdach, więc nie było możliwości rozładowania auta od pełnego naładowania do poziomu poniżej 30 procent przy całodziennej jeździe. Dodam jeszcze, że hamowanie regeneracyjne jest bardzo wygodne – w Solterrze można płynnie regulować moc hamowania za pomocą manetek umieszczonych w kierownicy.

K.M.: Wiadomo, auto spalinowe zatankujemy szybciej, ale czy długość ładowania samochodu elektrycznego ma w ogóle wpływ na Twoją pracę?

B.Z.: Akurat w specyfice mojej pracy ten aspekt nie ma większego znaczenia, ponieważ pracuję w godzinach dziennych. Samochód można naładować po zakończeniu pracy i mieć gotowy na rano. Możliwość szybkiego ładowania przydatna jest tylko przy wyjazdach w dłuższe trasy. Na miejscu w zupełności wystarczy domowa ładowarka.

K.M.: Czy infrastruktura parku jest dziś przystosowana do tego, żeby strażnicy swobodnie mogli z takich aut korzystać?

B.Z.: Obecnie mamy do dyspozycji dedykowane punkty ładowania do użytku wewnętrznego w trzech lokalizacjach i jedną publiczną stację ładowania na terenie TPN. Poza tym w każdej leśniczówce jest gniazdko elektryczne, więc o swobodę korzystania nie musimy się martwić – „zatankować” auto elektryczne można dosłownie wszędzie, a przy tak sporej pojemności akumulatora, tak jak już wcześniej mówiłem, nie ma żadnych ograniczeń w korzystaniu z auta elektrycznego przez strażników czy innych pracowników na terenie parku. Dysponujemy też dwiema instalacjami fotowoltaicznymi, z których jedna zasila nasz wewnętrzny punkt ładowania oraz publiczną stację dostępną dla wszystkich – w Zakopanem. W kolejnych latach planujemy rozbudowę sieci ładowarek, żeby były bardziej dostępne dla turystów i na nasze wewnętrzne potrzeby. Takie inwestycje planowane są w ramach programu „Elektro Parki”.

K.M.: Czy są jakieś inne wyzwania związane z użyciem pojazdu elektrycznego w pracy w Tatrzańskim Parku Narodowym?

B.Z.: No właśnie, wracając do „przekleństw” napędu elektrycznego – wspominałem już o przejeździe takim autem w szczycie sezonu na przykład drogą do Morskiego Oka. Turyści nie reagują, bo nie ma typowego hałasu związanego ze zbliżaniem się pojazdu i po prostu nie ustępują drogi. Tu przydałby się jakiś delikatny sygnał dźwiękowy uruchamiany na zewnątrz pojazdu, bo klaksonu nie możemy, rzecz jasna, używać. W ostateczności będziemy wozić ze sobą malutki dzwoneczek i dzwonić nim przez otwartą szybę, w razie potrzeby. Będzie trochę zabawnie, ale damy jakoś radę uporać się z tą „przeklętą ciszą”.

K.M.: Z pewnością są też nieoczywiste zalety, wynikające z innowacyjnych technologii napędu Solterry?

B.Z.: Tak. Zdecydowaną zaletą napędu elektrycznego jest to, że kabinę pojazdu da się rozgrzać bez emisji spalin – to funkcja, która jest niezwykle przydatna w naszych warunkach, gdzie mróz towarzyszy nam od listopada do maja. Pamiętam, jak nieraz wracałem z wyjścia w teren wychłodzony mrozem, wiatrem, czy przemoknięty. Trzeba było wsiąść do zimnego samochodu i jechać sporo czasu czekając na odrobinę ciepła spod maski, bo podczas zjazdu w dół tradycyjny silnik rozgrzewał się wieki. W elektryku wystarczy kilka minut i w kabinie jest ciepło, szyby są odmrożone i samochód gotowy do jazdy. Nie ma też ryzyka, że po kilku dniach postoju na mrozie auto nie „odpali”. To spore zalety Solterry, jak i innych elektryków.

K.M.: Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, czy koszty wykorzystania w pracy „elektryka” są niższe niż w przypadku spalinowego SUV-a?

B.Z.: Na temat eksploatacji samochodów w pracy mogliby się z pewnością wypowiedzieć moi koledzy z Zespołu Transportu, być może dokonali już jakichś porównań, ale nie mam wiedzy na ten temat. Ponieważ od ponad trzech lat prywatnie używam samochodu elektrycznego, z własnego doświadczenia wiem, , że koszty jego wykorzystania są zdecydowanie niższe w porównaniu ze spalinowym. Byłem kiedyś „szczęśliwym posiadaczem” spalinowego SUV-a, który miał niezły apetyt – podczas jazdy miejskiej w naszych warunkach pochłaniał do 14 litrów benzyny na 100 kilometrów. Można sobie łatwo obliczyć koszty utrzymania takiego samochodu. Elektryk w zimowych warunkach, w mieście, zużyje maksymalnie do 30 kilowatogodzin na 100 kilometrów, latem do 20 kilowatogodzin, więc rachunek jest prosty – przy średniej cenie prądu w okolicach 1 zł/kWh daje to maksymalnie 30 złotych w zimie i maksymalnie 20 złotych w lecie za przejechanie 100 kilometrów. Do tego brak wizyt w serwisach, z uwagi na prostszą konstrukcję w porównaniu z napędami tradycyjnymi, brak wymiany oleju, bardzo powolne zużywanie się hamulców… To odpowiedź na pytanie, czy koszty eksploatacji elektryka są niższe niż spalinowego SUV-a. Zdecydowanie tak, temu się nie da zaprzeczyć.

K.M.: Praca w Tatrzańskim Parku Narodowym to dla każdego auta spore wyzwanie, czy spodziewasz się więc jakiś kłopotów związanych z serwisem Solterry?

B.Z.: Ciekaw jestem, jak długo wytrzyma bez awarii zawieszenie, bo to jest chyba element konstrukcji, który poddawany jest najcięższym próbom. Poza tym nie mam żadnych obaw co do pracy tego pojazdu w TPN. Ale biorąc pod uwagę doświadczenie Subaru w konstruowaniu solidnych samochodów, przypuszczam, że konstruktorzy zadbali o to, żebyśmy za szybko nie pojawili się w serwisie. Podczas jazdy Solterrą po drogach terenowych podczas testów nie było słychać żadnych niepokojących dźwięków z podwozia. Nie spodziewam się zatem kłopotów z tym autem i z jego serwisowaniem.

K.M.: Sama idea przetargu i zakupu elektrycznego SUV-a, która była inicjatywą parków narodowych, chyba dobrze wpisuje się w ich misję  edukacji i zwiększania świadomości ekologicznej wśród turystów?

B.Z.: Tak. Jak najbardziej ta idea jest słuszna i wpisuje się w misję parków narodowych, również Tatrzańskiego Parku Narodowego, gdzie postawiliśmy sobie za cel ograniczanie i eliminację szkodliwych substancji do środowiska. Realizujemy te działania nie tylko poprzez zakup pojazdów bezemisyjnych, ale też poprzez zastępowanie palenisk pompami ciepła, wykorzystanie energii słońca czy usuwanie ścieków z parku poprzez budowę kanalizacji sanitarnej. Tych działań jest naprawdę sporo i mamy jeszcze dużo do zrobienia w najbliższych latach. Wykorzystanie elektrycznych pojazdów pomaga nam w edukacji – dajemy w ten sposób dobry przykład, który jest widoczny dla ponad 4,5 miliona turystów odwiedzających rocznie polskie Tatry.

K.M.: Zostając na chwilę przy turystach, jako miłośnik trekkingu powiem, że hałas i spaliny mijających mnie na szlaku starych terenówek zawsze irytują podczas górskich wędrówek. Czy to odosobniona opinia?

B.Z.: Zgadzam się. To niezwykle irytujące, gdy chce się odetchnąć świeżym powietrzem i odpocząć od hałasu, a na szlaku mija nas hałaśliwy pojazd, z którego wydobywają się kłęby dymu. Takich sytuacji powinno być możliwie jak najmniej i wymiana floty pojazdów na bezemisyjne jest w tym przypadku bezdyskusyjnie korzystna. Wiadomo, że nie jesteśmy w stanie tego zrobić od razu, ale stopniowo uda się ograniczyć te irytujące sytuacje do minimum.

K.M.: Dostrzegasz już jakieś reakcje turystów na widok pojazdu z napędem elektrycznym?

B.Z.: Oczywiście. Za każdym razem, gdy miałem okazję gdzieś się zatrzymywać samochodem elektrycznym na terenie parku, ale też i służbowym jednośladem elektrycznym, turyści mnie zagadywali, zadawali przeróżne pytania i byli mile zaskoczeni, że takie pozytywne zmiany zachodzą w TPN. Nigdy nie usłyszałem złego słowa od turystów na temat „elektryków” wykorzystywanych podczas pracy w TPN. Dodam tylko, że od ponad pięciu lat używamy już w parku pojazdów z napędem elektrycznym, więc chyba to dobry znak, skoro turyści pozytywnie nas odbierają.

K.M.: A pozostali pracownicy TPN podzielają Twój entuzjazm na temat aut elektrycznych?

B.Z.: Ciężko mi się wypowiadać za wszystkich, ale ci pracownicy, którzy mieli już styczność z autami elektrycznymi i mieli okazję podzielić się ze mną opinią o nich, zachwalali ich zalety. Przypuszczam, że jeszcze sporo osób ma odmienne zdanie od takich entuzjastów elektromobilności jak ja, ale nie boję się dyskusji czy nawet krytyki. Z biegiem lat wszyscy zdobywamy wiedzę na ten temat, a teraz będziemy zdobywać coraz szersze doświadczenie związane z eksploatacją aut elektrycznych. Dzięki temu będziemy się lepiej rozumieć.

K.M.: Jak widzicie przyszłość? Czy z czasem flota parków narodowych powinna składać się tylko z samochodów elektrycznych?

B.Z.: Jeśli tylko technika na to pozwoli, to dlaczego nie? Już w chwili obecnej są możliwości zastąpienia większości na co dzień używanych, pojazdów z napędami spalinowymi ich odpowiednikami z napędem bezemisyjnym. Możliwości techniczne ograniczenia emisji z roku na rok poszerzają się, a stan środowiska z roku na rok pogarsza się w skutek działalności człowieka, więc jeśli przyszłość ma zmierzać w kierunku „odtruwania” środowiska, to również flota parków narodowych powinna w jak najmniejszym stopniu szkodzić przyrodzie.

K.M.: Dziękuję za rozmowę.

Zobacz nowe modele:
Subaru Crosstrek | Subaru XV | Subaru Forester | Subaru Outback | Subaru Solterra